Archive for the ‘Muzycznie’ Category

– Kiedy się zobaczymy?
– Nieprędko.

Kupiłam wino. Zdjęłam bluzkę.

Kiedy się potem budzę, od ściany, pamiętam posmak wina i śliny. Jest szarawo, przed zapaleniem świateł w chorej paranoi trzeba było zasłonić w nocy okna, bo nie wiadomo gdzie jakiś wariat-snajper się czai. Może mierzy właśnie w to okno? W tej szarości jak okiem sięgnąć horyzont złożony z zarysu ramion, ciosanej misternie linii szczęk, lasu włosów, przesmyku warg, płaskowyżu klatki piersiowej. A za linią tego horyzontu czarne, zimne oko ekranu laptopa, dźwigane wcale nie na ramionach olbrzymów ani żółwich skorupach, ale wsparte na świętej górze z książek.
Gdzieś, popod, pod, za tymi książkami musi sterczeć szkielet stołu, który istnieje jak fizyka kwantowa – niezbędnie i teoretycznie. Ale póki co, widać tylko namacalne narośle: pąkle pionów szachowych z partii operowej, skrzydła kartek, aparaty szparkowe kubków po kawie czy herbacie, kieliszków po alkoholu. Wszystko misternie utkane od poziomu morza-podłogi, której widok zasłaniają teraz delikatne wzgórze i wybrzuszenia. Na południu, w dole mapy, gdy odwróci się wzrok, obleczone w miękkie pokrywy ciepłego śniegu.

Wzruszające obrazki dla każdej kurwy i szmaty – wschody słońca bez słońca.
Ktoś tu był przede mną. Ktoś przyjdzie po mnie.

 

Wczoraj na jednym ze spotkań usłyszałam miażdżącą moją całą sympatię wypowiedź kolegi, że ze wszystkich postaw najbardziej obrzydliwą jest mu ateizm, ponieważ brak mu elementarnego dla człowieka elementu transcendencji. Nie posiadają też żadnej utrwalonej tradycji ani wzorów do naśladowania. Chciałam mu rzucić jakąś książką McGowan w twarz. Ten mężczyzna to zresztą  czystej krwi intelektualista, chociaż kiepski pisarz (nie każdy urodził się z piórem czy klawiaturą w dłoni, cóż), piewca technologicznej paidei i rzeczowy krytyk cyberkultury (brak mu w tym ekstremizmu, co liczę mu na plus). Filozof i kulturoznawca, którego ulubionym fragmentem z życia Charlesa Darwina był moment doboru żony na podstawie listy plusów i minusów każdej z kandydatek. No i zupełnie otwarcie opowiada się za dobijaniem ginących języków. O, tajemnice wewnętrznej spójności i braku dysonansu poznawczego!

Dzisiaj już obchodzę Dzień Darwina i wzruszam ramionami na tę między nami rozbieżność. Umiem traktować ludzi czysto utylitarystycznie, więc często nie widzę problemu w dostrzeganiu tylko ich zalet, które mnie inspirują, do których dążę, a zupełną krytyką otaczając pozostałe ich cechy. Tak uprawia się naukę, przez krytykę tego, co „nie działa”. Tak też, w znakomitej większości, rodzą się chyba moje relacje. Z tego wynika też pewnie trudność nawiązywania owych relacji ze mną.

Interludium: jejku, jaki śliczny wniosek ad hoc mi wyszedł.

Darwin Day to dla mnie taki dzień spokoju, obcowania z wykładami i książkami, doceniania ambicji moich znajomych z akademii, młodszych i starszych, którzy pchają ten wagonik poznania do przodu. Nie rozróżniam dziś na tych, którzy zajmują się imiesłowami w fińskim a neuroprzekaźnikami w procesie uzależnienia od alkoholu. Gratuluję tym, co badają zakurzone teczki tajnych służb, odtajnione po 50 latach i cieszę się, że są tacy, co projektują nowe systemy wizyjne. Dla mnie, dziś, biologia nie jest najważniejsza, ale proces myślenia, rozważnego projektowania eksperymentu i wyciągania logicznych wniosków. Dobra, trochę dyskryminuję teologię. Uważam, że powinna być redukowalna do innych dziedzin, takich jak: literaturoznawstwo (niech będzie np. sakralne), filozofia, erytrystyka, socjologia, etyka itd.. Bo tego centralnego punktu, do którego teologia musi się jakoś odwoływać, badać się nie da. Nie można badać czegoś, w co się wierzy. A ze zdań twierdzących typu „jest” nie wynikają zdania typu „powinno się” (i vice versa!). Mimo to, nie neguję badań np. nad Biblią (solidny kawał literatury, czytałam), Koranem (też) czy Tripitaką (we fragmentach) – żeby tu wymienić tylko najbardziej znane „święte” księgi. Nie neguję badania wpływu religii na etykę czy, bardziej jednostkowo, na mechanizmy socjologiczne i neurologiczne wśród poszczególnych wyznawców. Sporo jest do zbadania. Ale nie w tym namiocie.

Z ironią tylko uśmiecham się, że sprawiono nam na ten dzień prezenty w postaci 666-centymetrowej brzozy smoleńskiej i oświadczenia o abdykacji papieża. Tak, potraktowałam to jako prezent.

Jak prezent potraktowałam też dziś złotą myśl z maila od Adriana Krysiaka (prowadził w nim polemikę z ostatnim artykułem Everetta, a dotyczył on sprawy Chomsky’ego i genetycznego podłoża języka po części – zainteresowani klikają tutaj):
„[N]ie wiem, czy chciałbym (mając wybór i znając obie strony granicy) żyć w społeczności bez książek (w tym „Ulissesa”) i bez nauki. Może byłbym szczęśliwszy, ale na pewno rzadziej by mi stawał.”
I tak zblazowana, mniej lub bardziej, inteligencja traktuje dobrodziejstwa dostępu do dowolnych niemal źródeł wiedzy. Niech się święci!

Jak wy się nie czujecie obdarowani niczym wspaniałym dzisiejszego dnia, proponuję zrobić sobie solidną przerwę na kilka piosenek o Darwinie i jego osiągnięciach (a także jego następców). Wybór jest trochę subiektywny (Łukaszowi Rodzikowi dziękuję za link do piosenki z Horrible Histories), ale może was zachęci do pogrzebania w temacie. Albo przynajmniej poprawi w humor.

Posted: 1 września, 2012 in Filmowo, mała lingwistka, Muzycznie

„Prisoner of Love” Utada Hikaru

I’m a prisoner of love,
Prisoner of love
Just a prisoner of love
I’m just a prisoner of love,
A prisoner of love

平気な顔で嘘をついて
笑って 嫌気がさして
楽ばかりしようとしていた

ないものねだりブルース
皆安らぎを求めている
満ち足りてるのに奪い合う
愛の影を追っている

退屈な毎日が急に輝きだした
あなたが現れたあの日から
孤独でも辛くても平気だと思えた
I’m just a prisoner of love
Just a prisoner of love

病める時も健やかなる時も
嵐の日も晴れの日も共に歩もう

I’m gonna tell you the truth
人知れず辛い道を選ぶ
私を応援してくれる
あなただけを友と呼ぶ

強がりや欲張りが無意味になりました
あなたに愛されたあの日から
自由でもヨユウでも一人じゃ虚しいわ
I’m just a prisoner of love
Just a prisoner of love

Oh もう少しだよ
Don’t you give up
Oh 見捨てない 絶対に

残酷な現実が二人を引き裂けば
より一層強く惹かれ合う
いくらでもいくらでも頑張れる気がした
I’m just a prisoner of love
Just a prisoner of love

ありふれた日常が急に輝きだした
心を奪われたあの日から
孤独でも辛くても平気だと思えた
I’m just a prisoner of love
Just a prisoner of love

I’m a prisoner of love
Prisoner of love
Prisoner of love
I’m just a prisoner of love
I’m a prisoner of love

Stay with me, stay with me
My baby, say you love me
Stay with me, stay with me
一人にさせない

Wersja polska (tłum. moje):

I’m a prisoner of love,
Prisoner of love
Just a prisoner of love
I’m just a prisoner of love,
A prisoner of love

Kłamałeś bez mrugnięcia okiem,
śmiałeś się, brzydziłeś się mną,
cały czas spędzałeś na przyjemnościach

Smutek, że proszę o zbyt wiele
a przecież każdy szuka spokoju
Niby mam wszystko, ale rozsypuję się
Gonię za cieniem miłości

Szara codzienność nagle rozświetliła się blaskiem
Bo to był dzień, w którym się pojawiłeś
I opuszczenie, i ból – zdawały się być do zniesienia kiedy
I’m just a prisoner of love
Just a prisoner of love

Czy w zdrowiu, czy w chorobie
czy burza, czy słońce – idźmy razem

I’m gonna tell you the truth
Wybieram drogę cierpienia, nieznaną nikomu
Dopinguj mnie
Bo tylko Ciebie nazywam „przyjacielem”

Zgrywanie silnej i pazerność straciły sens
Od dnia kiedy mnie pokochałeś
Nawet wolność, nawet dostatek – w pojedynkę są puste i
I’m just a prisoner of love
Just a prisoner of love

Och, jeszcze tylko troszkę
Don’t you give up
Och, nie gardź mną, nigdy

Gdyby okrutna rzeczywistość rozdarła nas dwoje
to tym mocniej lgnęlibyśmy do siebie
Zdaje mi się, że jeszcze wiele, wiele wytrzymam, bo
I’m just a prisoner of love
Just a prisoner of love

Zwykłe dni nagle rozświetliły się blaskiem
Od dnia kiedy skradnięto mi serce
I opuszczenie, i ból – zdawały się być do zniesienia kiedy
I’m just a prisoner of love
Just a prisoner of love

I’m a prisoner of love
Prisoner of love
Prisoner of love
I’m just a prisoner of love
I’m a prisoner of love

Stay with me, stay with me
My baby, say you love me
Stay with me, stay with me
Nie zostawiaj samej…